Robert Redford i jego tragiczna historia. Pochował dwóch synów, groziła mu bezdomność

Robert Redford i jego tragiczna historia. Pochował dwóch synów, groziła mu bezdomność

Robert Redford i jego tragiczna historia. Pochował dwóch synów, groziła mu bezdomność

Wiki Commons

We wtorek, 16 września 2025 roku, świat obiegła tragiczna wiadomość. W wieku 89 lat w swoim domu w Utah zmarł Robert Redford – legendarny aktor i reżyser, złoty chłopiec Hollywood. Jednak za jego lśniącym uśmiechem kryła się historia naznaczona niewyobrażalnym bólem, o której wiedzieli tylko nieliczni. Zanim stał się ikoną, musiał pochować dwóch synów i walczył z groźbą bezdomności.

Reklama

Złoty chłopiec Hollywood walczył z demonami. "Bałem się, że zostanę bezdomnym"

Zanim Robert Redford stał się ikoną, za którą wzdychały miliony, był po prostu buntownikiem bez celu. Jego wizerunek przystojniaka z Kalifornii skrywał prawdę o trudnej młodości, naznaczonej bójkami, drobnymi kradzieżami i nocami spędzonymi w areszcie. Daleko mu było do przyszłej gwiazdy Hollywood, a bliżej do chłopaka z problemami, który nie wiedział, co zrobić ze swoim życiem.

Jego jedyną szansą na wyrwanie się z tego kręgu wydawało się stypendium sportowe na Uniwersytecie Kolorado. Ale i tę szansę zaprzepaścił. Robert Redford wyleciał z uczelni z powodu pijaństwa, co było dla niego nie tylko upokorzeniem, ale i początkiem okresu totalnej niepewności. To był bilet w jedną stronę – prosto na dno.

Zdesperowany, wyjechał do Europy, by zostać malarzem, ale romantyczna przygoda szybko zamieniła się w walkę o przetrwanie. Żył w biedzie, sprzedając szkice na ulicach Paryża, i zmagał się z potworną samotnością. Strach przed bezdomnością był realny i paraliżujący. Po latach sam przyznał, jak blisko był dna:

Bałem się, że skończę jak bezdomny.

kadr z filmu Robert Redford i Patricia Blair w serialu The Virginian (1964) Robert Redford i Patricia Blair w serialu The Virginian (1964) / Fot. Wiki Commons

Pierwszy cios. Syn zmarł po 10 tygodniach. "Jako rodzice obwinialiśmy się o to"

Po powrocie do Stanów Zjednoczonych w jego życiu pojawiła się nadzieja. Poznał Lolę Van Wagenen, która stała się jego próbą odnalezienia stabilizacji. Ich ślub w 1958 roku był skromny, a początki wspólnego życia trudne i biedne, ale wierzyli, że najgorsze już za nimi. Niestety, los miał dla nich znacznie bardziej okrutny scenariusz.

Wkrótce na świat przyszedł ich pierwszy syn, Scott Anthony. Szczęście trwało zaledwie 10 tygodni. Chłopiec zmarł nagle z powodu śmierci łóżeczkowej, zostawiając młodych rodziców w szoku i rozpaczy. Ten cios był tak potężny, że naznaczył całe ich późniejsze życie. Robert Redford, który na zewnątrz musiał być twardy, w środku pękł.

Tragedia przyniosła ze sobą niewyobrażalny ciężar winy. Aktor przez lata nie mógł pogodzić się z tym, co się stało, ukrywając ból przed całym światem. Dopiero po dekadach zdobył się na szczere wyznanie, które pokazuje głębię tej rany:

Jako rodzice obwinialiśmy się o to. To tworzy blizny, których prawdopodobnie nigdy nie można uleczyć.

Kariera była ucieczką. Na ekranie był herosem, w życiu walczył z bólem

Robert Redford rzucił się w wir pracy. Aktorstwo stało się dla niego nie tyle sposobem na życie, co formą ucieczki od bólu, który go rozrywał. Na scenie i przed kamerą mógł być kimś innym – pewnym siebie, silnym, pozbawionym trosk. Było to jedyne miejsce, gdzie mógł na chwilę zapomnieć.

Plakat z filmu Butch Cassidy and the Sundance Kid Plakat z filmu Butch Cassidy and the Sundance Kid / Fot. Wiki Commons

Publiczność go pokochała. Role w takich hitach jak "Butch Cassidy i Sundance Kid", "Żądło", "Wielki Gatsby" czy "Pożegnanie z Afryką" uczyniły go megagwiazdą. Widzowie widzieli w nim czarującego amanta i herosa, nie mając pojęcia, że za każdym uśmiechem kryje się mężczyzna walczący z osobistymi demonami. Na ekranie zdobywał świat, w życiu prywatnym próbował poskładać swoje serce na nowo.

Z czasem Robert Redford zbudował wokół siebie imperium. Założył legendarny Sundance Film Festival, stając się ojcem chrzestnym kina niezależnego. Była to jego próba stworzenia czegoś trwałego i sensownego, jakby w odpowiedzi na chaos i ból, których doświadczył. Chciał zostawić po sobie coś więcej niż tylko role filmowe.

Plakat z filmu Pożegnanie z Afryką Plakat z filmu Pożegnanie z Afryką / Fot. Wiki Commons

Kolejna tragedia uderzyła po latach. Pożegnał drugiego syna

Niestety, los nie oszczędził go po raz drugi. Jego drugi syn, David James "Jamie" Redford, od urodzenia zmagał się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Urodził się jako wcześniak, a lekarze dawali mu zaledwie 40% szans na przeżycie. Przez całe życie Robert Redford drżał o jego zdrowie, wspierając go w walce z rzadką chorobą autoimmunologiczną i towarzysząc mu podczas dwóch przeszczepów wątroby.

W 2020 roku koszmar powrócił. James zmarł w wieku 58 lat po walce z rakiem wątroby. Dla 84-letniego wówczas aktora był to cios ostateczny. Musiał pochować swoje drugie dziecko. Ból, który nosił w sobie od dekad, powrócił ze zdwojoną siłą. W krótkim oświadczeniu zawarł całą swoją rozpacz:

Ból po stracie dziecka jest niezmierzony.

Za wizerunkiem zdobywcy Oscara i ikony stylu krył się człowiek hartowany przez niewyobrażalne tragedie. Jego prawdziwe dziedzictwo to nie tylko wielkie filmy, ale także historia niezwykłej siły w obliczu cierpienia. Do końca u jego boku trwała druga żona, Sibylle Szaggars. Osierocił także dwie córki, Shaunę i Amy. Jego prawdziwa, nieekranowa odwaga była jego najtrudniejszą i najważniejszą rolą.

Ben Afflek
Źródło: Instagram.com/ardgelinck
Reklama
Reklama