To miał być kolejny popis siły i sprawności, a zamienił się w walkę o zdrowie. Albert Lorenz, weteran "Ninja Warrior", podczas nagrań do nowego show Polsatu złamał kręgosłup. Sprawą zajęła się prokuratura, która zabezpieczyła nagranie z momentu dramatycznego upadku. Śledczy stawiają sprawę jasno: ktoś będzie musiał za to odpowiedzieć.
Prokuratura wkracza do akcji. Śledczy mają nagranie z momentu tragedii
Sprawa jest na tyle poważna, że nie mogła zakończyć się na wewnętrznym dochodzeniu produkcji. Oficjalnie ruszyło śledztwo prokuratury, a akta trafiły na biurko prokurator Katarzyny Priedl z Prokuratury Rejonowej Gliwice-Wschód. Śledczy nie zamierzają owijać w bawełnę i od razu przystąpili do działania, zabezpieczając kluczowe dowody.
Prokurator Katarzyna Priedl, która osobiście nadzoruje postępowanie, potwierdziła, że na jej biurko trafiły kluczowe materiały, w tym nagranie z momentu, w którym doszło do tragedii.
Osobiście prowadzę to śledztwo. Zwróciłam się o komplet dokumentacji do organizatora, związanej z tym, jak przeszkody były konstruowane, i takie materiały otrzymaliśmy. Dostaliśmy nagranie z monitoringu.
Teraz śledczy skupią się na najważniejszym pytaniu, które wisi w powietrzu od dnia wypadku. Jak podkreśla prokurator, na razie nikomu nie postawiono zarzutów, ale cel postępowania jest jasny.
Będziemy badać, kto ponosi odpowiedzialność za stan zdrowia pokrzywdzonego - czy on sam, czy organizatorzy? Na tym skupia się nasze śledztwo.
instagram.com/albert_brudny_lorenz
Dramatyczny upadek i złamany kręgosłup. "23 godziny na dobę w pozycji leżącej"
Dla Alberta Lorenza, znanego jako Albert Brudny Lorenz, lipcowe nagrania do "Ninja vs Ninja" miały być kolejnym sprawdzianem sportowego ducha. Nikt nie spodziewał się, że ten dzień zakończy się koszmarem, który na zawsze zmieni jego życie. W trakcie pokonywania toru przeszkód w Arena Gliwice wypadek doprowadził do dramatycznego upadku z wysokości. Diagnoza zwaliła z nóg: złamany kręgosłup w odcinku lędźwiowym. Jak później przyznawano, milimetry dzieliły go od trwałego paraliżu.
Jego walka przeniosła się z toru przeszkód do własnego domu, gdzie jest przykuty do łóżka. O powrocie do profesjonalnego sportu na razie nie ma mowy.
Aktualnie nie mogę się swobodnie przemieszczać. Zalecenia lekarskie są takie, żeby 23 godziny na dobę spędzać w pozycji leżącej. Nikt nie wie, jak to się zrośnie, czy to się w ogóle zrasta, czy nie. Tego nikt nie wie na razie. Dlatego to przesłuchanie odbyło się w formie leżącej u mnie w domu.
Kto zawinił? Prokuratura ma dwie hipotezy, a w tle nieoficjalne doniesienia
Jeśli śledztwo wykaże zaniedbania, konsekwencje mogą być bardzo poważne. Postępowanie toczy się z artykuł 160 kodeks karny, czyli w sprawie narażenia człowieka na utratę życia lub zdrowia, za co grozi do 3 lat więzienia. Prokuratura bada obecnie dwa główne scenariusze: błąd organizatorów lub przeszacowanie własnych możliwości przez samego zawodnika.
Atmosferę podgrzewają nieoficjalne doniesienia, według których na planie polskiej edycji programu miało dochodzić do usterek technicznych, a przeszkody potrafiły się zacinać. Z kolei produkcja zapewnia, że zawodnik doskonale znał zasady, a po upadku natychmiast otrzymał pomoc. Czy był to nieszczęśliwy wypadek na planie, czy efekt karygodnych zaniedbań? Odpowiedź na to pytanie poznamy po zakończeniu śledztwa, które z pewnością będzie miało wpływ na przyszłość ekstremalnych show w polskiej telewizji.