Agnieszka Maciąg odeszła po cichej walce. Znana jest przyczyna śmierci polskiej ikony mody

Agnieszka Maciąg odeszła po cichej walce. Znana jest przyczyna śmierci polskiej ikony mody

Agnieszka Maciąg odeszła po cichej walce. Znana jest przyczyna śmierci polskiej ikony mody

instagram.com/agnieszkamaciag

To jedna z tych wiadomości, w które trudno uwierzyć. Nie żyje Agnieszka Maciąg — ikona lat 90., supermodelka, a później duchowa mentorka dla tysięcy Polek. Odeszła w wieku 56 lat po cichej, ale wyczerpującej walce z chorobą nowotworową. Choć sama przechodziła przez piekło, do samego końca dawała innym siłę i nadzieję.

Reklama

"Zgasło moje Słońce". Rodzina żegna ikonę w poruszających słowach

W czwartek 27 listopada 2025 roku media obiegła tragiczna informacja, którą przekazali najbliżsi Agnieszki Maciąg. Modelka i autorka bestsellerowych książek zmarła po latach zmagań z rakiem. Na jej profilu w mediach społecznościowych pojawił się wpis, który łamie serce i jest najpiękniejszym świadectwem miłości, jaką ją otaczano.

Dzisiaj zgasło moje Słońce. Światło które zmieniło moje życie. Dało mi Miłość. Siłę. Wiarę i Zaufanie... Teraz Światłością jesteś Ty. Bądź wolna, bo zawsze kochałaś Wolność…

Dla wielu jej odejście to koniec pewnej epoki. Agnieszka Maciąg była symbolem siły, klasy i głębokiej przemiany, która inspirowała tysiące kobiet do poszukiwania własnej drogi.

Na zewnątrz uśmiech i spokój, w środku cicha walka z potworem

Choć publicznie była uosobieniem spokoju i wewnętrznej harmonii, prywatnie Agnieszka Maciąg toczyła heroiczną bitwę. Jej walka z chorobą nowotworową była cicha i pełna godności. W marcu 2025 roku, podczas jednego ze swoich webinarów, poinformowała, że rak, z którym raz już wygrała, powrócił. Zrobiła to w swoim stylu – bez dramatyzmu, z wiarą i spokojem w głosie.

Zamiast jednak publicznie obnosić się z cierpieniem, przekuła je w cichą siłę. Do samego końca była wsparciem dla swoich czytelniczek, pokazując, że nawet w obliczu najcięższych prób można znaleźć wewnętrzną moc. Jej zmagania, prowadzone z dala od blasku fleszy, były największym dowodem na autentyczność filozofii, którą głosiła.

Agnieszka Maciąg na łące instagram.com/agnieszkamaciag

Od Lagerfelda po duchowość. Zostawiła po sobie coś więcej niż piękne zdjęcia

Jej historia to materiał na film. Zaczęło się jak w bajce: w 1989 roku nieznana nikomu dziewczyna z Białegostoku pokonuje 5 tysięcy rywalek i wygrywa kontrakt z nowojorską agencją Wilhelmina. Chwilę później świat mody leżał u jej stóp. Chodziła po wybiegach u największych – Karla Lagerfelda, Pierre'a Cardina i Escady, stając się jedną z pierwszych polskich supermodelek o międzynarodowej sławie.

Kiedy zaczynałam pracę modelki, wszyscy mówili mi, że to będzie bardzo krótki żywot, więc od zawsze byłam przygotowana na to, że ta praca kiedyś się skończy. W pewnym momencie postanowiłam, że to ja zrezygnuję z niej, zanim ona zrezygnuje ze mnie.

Jednak blichtr wybiegów to było dla niej za mało. Prawdziwą siebie odnalazła dopiero po drugiej stronie – pisząc książki, które dla tysięcy Polek stały się kompasem w poszukiwaniu lepszego, zdrowszego życia. Nagrała płytę "Marakesz 5:30", wystąpiła w kultowych teledyskach zespołu De Mono, ale to książki Agnieszki Maciąg o świadomym życiu, jodze i medytacji uczyniły ją prawdziwą mentorką.

"Kobiety nie zgadzają się na to, by uroda była zarezerwowana dla dwudziestolatek". To jej lekcja dla nas wszystkich

Agnieszka Maciąg w wywiadach często była pytana o upływ czasu, co dla modelki bywa tematem tabu. Jej odpowiedź była manifestem, który wyprzedził swoje czasy i stał się jej filozofią.

Na szczęście czasy się zmieniają i kobiety nie zgadzają się na to, by uroda, poczucie atrakcyjności, a nawet poczucie młodości były zarezerwowane tylko dla dwudziestolatek. Korzystamy z życia niezależnie od tego czy mamy lat 20, 40 czy 60 lat.

Sama była tego najlepszym dowodem. W wieku 43 lat urodziła córkę Helenę, owoc wieloletniej miłości z fotografem Robertem Wolańskim. Macierzyństwo przeżywała w pełni świadomie, z dala od medialnego zgiełku. To był jej czas spełnienia.

Kiedy miałam 43 lata, urodziłam Helenkę. Byłam spełniona, nigdzie nie biegłam, miałam plecak pełen życiowych doświadczeń i mogłam go rozpakowywać. Helenka dostała stabilny dom i dwoje dojrzałych rodziców.

I tak właśnie zostanie zapamiętana. Nie jako ikona mody uwięziona w latach 90., ale jako kobieta, która pokazała tysiącom innych, jak czerpać z życia pełnymi garściami, bez względu na metrykę. Jej dziedzictwo to lekcja odważnego życia na własnych zasadach.

Tak wyglądał humanistyczny pogrzeb Joanny Kołaczkowskiej: Beata Tadla cała we łzach. Nagle wszyscy usłyszeli głos zmarłej
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama