Cała Polska wstrzymała oddech. Dziennikarz TVN i jego rodzina zginęli w gruzach. Prawda okazała się wstrząsająca

Cała Polska wstrzymała oddech. Dziennikarz TVN i jego rodzina zginęli w gruzach. Prawda okazała się wstrząsająca

Cała Polska wstrzymała oddech. Dziennikarz TVN i jego rodzina zginęli w gruzach. Prawda okazała się wstrząsająca

facebook.com/Fakty.TVN

Ta historia zaczyna się o świcie, od potężnego huku, który na zawsze zmienił Katowice. 11 lat temu w gruzach swojego domu zginęli cenieni dziennikarze i ich 2-letni synek. To nie był wypadek, a prawda, która wyszła na jaw, do dziś wywołuje ciarki na plecach.

Reklama

Piąta rano, potężny wybuch. "Piekielnie trudna akcja, która ciągle trwa"

Czwartek, 23 października 2014 roku. Piąta rano. Większość mieszkańców Katowic jeszcze spała, gdy ciszę brutalnie rozerwał potężny huk. W kamienicy u zbiegu ulic Chopina i Sokolskiej eksplodował gaz, a siła wybuchu była tak wielka, że budynek dosłownie złożył się jak domek z kart, stając w ogniu. W środku spało ponad 20 osób. Akcja ratunkowa ruszyła natychmiast, a wraz z nią fala przerażających informacji, które tego wieczoru wstrząsnęły widzami "Faktów" TVN.

Centrum Katowic, potężny wybuch — to gaz. "Fakty" zaczynamy od dramatycznej, piekielnie trudnej akcji, która ciągle trwa.

Tymi słowami Justyna Pochanke rozpoczęła wydanie, które dla całej redakcji było najtrudniejszym w historii. Od początku było bowiem wiadomo, że w zawalonym budynku mieszkał ich kolega, Dariusz Kmiecik, reporter relacjonujący wydarzenia ze Śląska, wraz z żoną, dziennikarką TVP Katowice, i ich maleńkim dzieckiem. Przez cały dzień wszyscy wierzyli w cud.

Śledztwo ujawniło druzgocącą prawdę. To nie był wypadek

Początkowo wszystko wskazywało na tragiczny wypadek lub nieszczęśliwy splot zdarzeń. Szybko stało się jednak jasne, że nie doszło do nieszczęśliwego wypadku. Za tą niewyobrażalną tragedią stała świadoma decyzja jednego z sąsiadów. Jak ustaliła prokuratura, mężczyzna świadomie rozkręcił elementy instalacji gazowej w łazience swojego mieszkania, najprawdopodobniej w próbie samobójczej.

Jego desperacki akt pociągnął za sobą niewinne ofiary, niszcząc życie młodej, kochającej się rodziny. Sprawca tragedii przeżył sam wybuch, jednak kilka tygodni później zmarł w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Z powodu ciężkiego stanu zdrowia nigdy nie udało się go przesłuchać. Śledztwo w jego sprawie zostało umorzone, pozostawiając za sobą jedynie ból i poczucie bezsensownej straty.

Dariusz Kmiecik zdjęcie wspominkowe facebook.com/Fakty.TVN

"Wnosił spokój, jego materiały były głębokie". Kim byli Dariusz i Brygida

Dariusz Kmiecik dołączył do redakcji "Faktów" TVN w 2006 roku i szybko stał się jednym z najbardziej cenionych reporterów ze Śląska. Specjalizował się w trudnych tematach, relacjonował katastrofy górnicze, ale jego prawdziwą pasją były góry i himalaizm. Jego reportaże, jak nagrodzony "Artur Hajzer. Subiektywnie", były nie tylko rzetelne, ale przede wszystkim pełne empatii i głębi. Koledzy zapamiętali go jako oazę spokoju.

Wnosił do redakcji spokój. Darka materiały zawsze były wyważone, zawsze głębokie, przemyślane.

Jego żona, Brygida Frosztęga-Kmiecik, była równie utalentowaną i nagradzaną dziennikarką, związaną z TVP Katowice. Skupiała się na tematyce społecznej, a jej reportaże realnie zmieniały świat.

Była wspaniałą dziennikarką, reportażystką taką z krwi i kości. To też, co mocno wyróżniało reportaże Brygidy, to miały ogromną siłę sprawczą. One naprawdę zmieniały rzeczywistość.

Zaledwie tydzień przed śmiercią odbierała nagrodę za cykl reportaży "Mama i tata, równi w domu i w pracy". Razem tworzyli parę, przed którą świat stał otworem. Mieli po 33 lata i dwuletniego synka, Remigiusza, który był ich całym światem.

"Wiedzieli, kto mieszka w tej kamienicy. W oczach było widać łzy"

Tego dnia całe środowisko dziennikarskie w Polsce zamarło. Reporterzy, którzy przyjechali na miejsce eksplozji w Katowicach, relacjonowali dramat swoich przyjaciół. Nadzieja gasła z każdą godziną, a emocje były nie do opanowania.

Staliśmy w deszczu i przyglądaliśmy się, jak strażacy przeszukują budynek cegła po cegle, jak wyrzucają gruz, jak pracuje ciężki sprzęt. Na miejscu pracowali też dziennikarze i reporterzy – z kraju i z regionu. W ich oczach było widać łzy. Wiedzieli, kto mieszka w tej kamienicy.

Najgorsze potwierdziło się tuż przed północą, gdy ratownicy odnaleźli ciała całej trójki. Ta informacja wstrząsnęła redakcją "Faktów" do głębi. Grzegorz Kajdanowicz po latach wspominał ten moment jako jeden z najtrudniejszych w karierze.

Trudno takie rzeczy przyjąć do wiadomości, nawet jak jest się dziennikarzem newsowym, na co dzień ma doświadczenia z różnymi dramatycznymi sytuacjami. To wszystko naprawdę bardzo mocno wstrząsnęło redakcją.

Nadzieja umarła ostatnia, w strugach deszczu, gdy ratownicy cegła po cegle przeszukiwali zgliszcza. Wszyscy wierzyli, że cud jest możliwy. Jak wspominała Dorota Roman:

Płakaliśmy, pracowaliśmy i czekaliśmy na znak. Że żyją. Że cuda się przecież zdarzają.

Ten cud nigdy się nie wydarzył.

Tak dziś wygląda grób Kory. Powstało specjalne miejsce dla jej fanów
Źródło: Piotr Molecki/East News
Reklama
Reklama