Awantura o pensję dla pierwszej damy. Polityk prezydenta dolał oliwy do ognia. "Państwo na to stać"

Awantura o pensję dla pierwszej damy. Polityk prezydenta dolał oliwy do ognia. "Państwo na to stać"

Awantura o pensję dla pierwszej damy. Polityk prezydenta dolał oliwy do ognia. "Państwo na to stać"

instagram.com/marta_nawrocka_; KPRP/Łukasz Błasikiewicz

Wystarczyła jedna wypowiedź, by na nowo rozpętać polityczną burzę o pieniądze dla pierwszej damy. Szef Kancelarii Prezydenta Zbigniew Bogucki rzucił iskrę, mówiąc wprost: żona głowy państwa powinna dostawać pensję, a państwo na to stać. Te słowa natychmiast podzieliły Polaków, a w tle debaty znów pojawiają się kwoty, które zwykłym ludziom mogą zawrócić w głowie.

Reklama

"Państwo poważne musi poważnie podchodzić do urzędów". Mocne słowa z Pałacu Prezydenckiego

Debata na temat tego, czy żona prezydenta powinna mieć pensję, wybuchła na nowo po wywiadzie, jakiego szef Kancelarii Prezydenta Zbigniew Bogucki udzielił w Radiu ZET. Bliski współpracownik głowy państwa nie owijał w bawełnę i jasno dał do zrozumienia, że kwestia ta powinna zostać wreszcie uregulowana. Jego zdaniem ustanowienie comiesięcznego wynagrodzenia dla pierwszej damy to "nic wielkiego".

Państwo poważne musi poważnie podchodzić do najważniejszych urzędów. Pierwsza dama w sposób naturalny zarzuca swoje dotychczasowe aktywności. To nic wielkiego i państwo na to stać, by normalnie tę kwestię uregulować. To jest naturalna konsekwencja wyboru małżonka na prezydenta.

Argumentacja Kancelarii Prezydenta jest prosta. Małżonka głowy państwa, obecnie tę funkcję pełni Marta Nawrocka, rezygnuje z własnej kariery zawodowej i "odcina się od swoich możliwości zarobkowych", by pełnić funkcje reprezentacyjne. Według Boguckiego, państwo nie może dłużej ignorować tego faktu. Jak stwierdził, pierwsza dama "w istocie wykonuje jakąś formę urzędu" i jej rola jest nierozerwalnie związana z funkcją męża.

zbliżenie na twarz marty nawrockiej instagram.com/marta_nawrocka_

Ile miałaby zarabiać pierwsza dama? Kwoty z przeszłości przyprawiają o zawrót głowy

Politycy już kilka razy podchodzili do tego tematu i za każdym razem kończyło się to awanturą. W 2020 roku na stole leżała propozycja pensji w wysokości niemal 18 tys. złotych brutto. Projekt, choć poparty w Sejmie przez większość partii, ostatecznie przepadł w Senacie po fali publicznej krytyki. Kwota ta do dziś rozpala wyobraźnię, zwłaszcza gdy zestawimy ją z przeciętnym wynagrodzeniem w Polsce, które we wrześniu 2025 roku wyniosło 8750 zł brutto.

Ale to nie wszystko. Już w 2016 roku PiS próbowało przeforsować podobne rozwiązanie. Wówczas proponowane wynagrodzenie pierwszej damy miało wynieść maksymalnie 13 540 złotych. Jednak pomysł okazał się tak kontrowersyjny, że partia rządząca wycofała się z niego zaledwie po kilku dniach. Historia pokazuje, że choć politycy co jakiś czas wracają do pomysłu, boją się go jak ognia.

"Praca na etat" czy "tylko zaszczyt"? Polacy od lat są podzieleni

Zwolennicy pensji rzucają na stół mocne argumenty: to praca na pełen etat, a nie hobby. Podkreślają, że pierwsza dama nie może pracować zawodowo, a jednocześnie ma liczne obowiązki reprezentacyjne i angażuje się w działalność charytatywną. Frustrację zwolenników tego rozwiązania dosadnie wyraził kiedyś prezydencki minister Andrzej Dera.

To jest coś niezrozumiałego, że pierwsza dama, która ma ogromne obowiązki reprezentowania naszego kraju, wykonuje ogromną pracę, i to robiły wszystkie damy, nie funkcjonuje w ogóle w systemie, że mąż musi opłacać składki takiej osoby.

Przeciwnicy grzmią jednak, że kontrargumenty są równie potężne. Wskazują, że rola pierwszej damy nie jest formalnym, opisanym w konstytucji urzędem, a jedynie funkcją honorową. W czasach, gdy wielu Polaków walczy z wysokimi kosztami życia, tworzenie kolejnego płatnego stanowiska jest, ich zdaniem, po prostu nie na miejscu.

Marta Nawrocka w liliowym garniturze instagram.com/marta_nawrocka_

Problem, z którym mierzyły się Kwaśniewska i Duda. Temat wraca jak bumerang

Temat wynagrodzenia dla małżonki prezydenta wraca jak bumerang, bo każda z nich ponosiła realne koszty. Jolanta Kwaśniewska, uważana za jedną z najaktywniejszych pierwszych dam, na czas prezydentury męża musiała zawiesić swoją dobrze prosperującą agencję nieruchomości. Z kolei Agata Kornhauser-Duda odeszła z pracy jako ceniona nauczycielka w renomowanym krakowskim liceum.

Mimo że problem jest realny, temat od lat jest politycznym gorącym kartoflem. Żadna partia nie chce wziąć na siebie odium wprowadzenia ustawy, która mogłaby zostać odebrana jako "dawanie pieniędzy" żonie prezydenta. Politycy boją się gniewu wyborców, więc sprawa jest regularnie podnoszona, a następnie chowana do szuflady, gdy tylko temperatura sporu robi się zbyt wysoka.

Najnowsza deklaracja z Pałacu Prezydenckiego pokazuje, że temat pensji dla pierwszej damy znów staje się jednym z głównych tematów politycznej debaty. Czy tym razem politykom starczy odwagi, by przeciąć ten węzeł gordyjski, ryzykując gniew wyborców? A może po raz kolejny gorąca dyskusja zakończy się na obietnicach, a portfel Marty Nawrockiej pozostanie pusty? Czas pokaże.

Marta Nawrocka niczym Królowa Lodu. Wbiła się w odważną stylizację, a ekspertka nie pozostawiła złudzeń
Źródło: instagram.com/marta_nawrocka_
Reklama
Reklama