Anna Wendzikowska przeżyła dramat, o którym wiele kobiet boi się nawet myśleć. Ojciec jej młodszej córki, Jan Bazyl, odszedł zaledwie trzy tygodnie po porodzie. Dziś, po latach, dziennikarka w szczerym wywiadzie ujawnia, co ich łączy, nazywając to wprost "relacją techniczną".
Partner spakował walizki, a ona została z noworodkiem. Wendzikowska gorzko o rozstaniu
To scenariusz jak z koszmaru każdej świeżo upieczonej matki. Kiedy mała Antonina miała zaledwie trzy tygodnie, jej ojciec, Jan Bazyl, spakował walizki i odszedł. Anna Wendzikowska została sama z noworodkiem i złamanym sercem.
W wywiadzie dla "Faktu" promującym jej książkę, Wendzikowska chwali się nową miłością i wraca do tamtych dramatycznych chwil. Dziennikarka bez ogródek mówi o tym, co było gwoździem do trumny tego związku.
Anna Wendzikowska nie ukrywa, że rozstanie było dla niej ciosem i przebiegło w atmosferze dalekiej od ideału. Jak sama przyznaje, kluczowy okazał się brak wspólnych wartości.
To nie było rozstanie, które przebiegło w sposób zgodny z moimi wartościami, bo ja generalnie jestem osobą, która szuka konsensusu i nie lubię konfliktów [...] Uważam jednak, że jeśli niespójne są wartości i brak takich podstawowych, jak chociażby szacunek, to bardzo trudno jest budować relacje każdego typu — czy to jest przyjaźń, czy to jest jakaś taka cieplejsza, przyjazna relacja obojga rodziców.
instagram.com/aniawendzikowska
Wendzikowska ujawniła, czy pozwala Bazylowi na kontakt z córką
Mimo bolesnych doświadczeń i wzajemnych żali, dla Anny Wendzikowskiej priorytetem zawsze było dobro córki. Dlatego przez lata udało jej się wypracować z byłym partnerem model współpracy, który dziś nazywa wprost "relacją techniczną".
Dziennikarka podkreśla, że zależy jej na tym, by ojciec miał stały kontakt z dzieckiem, ale nie ma mowy o budowaniu przyjacielskich więzi tam, gdzie zabrakło fundamentów.
Dziś staramy się trzymać relację techniczną. On ma oczywiście kontakt z córką i mi na tym kontakcie zależy, bo uważam, że to jest ważne.
Żadnych prób przyjaźni na siłę, żadnego udawania. Podejście, które z pewnością zrozumie każda kobieta w podobnej sytuacji.
instagram.com/aniawendzikowska
Bolesne rozstanie nauczyło ją jednego. "Już nie gram w grę, że będę udowadniać swoją wartość"
Dramatyczne rozstanie Anny Wendzikowskiej stało się dla niej brutalną, ale bezcenną lekcją. Jak wyznała w wywiadzie dla "Faktu", to doświadczenie nauczyło ją czegoś kluczowego: stawiania granic i akceptowania rzeczywistości taką, jaka jest, bez próby jej zaklinania.
To też była dla mnie trudna lekcja, bo trzeba umieć trzymać granice. Nie do każdego można przyłożyć swój system wartości, swoje rozumienie świata. (...) To był też pierwszy taki długi okres w moim życiu, kiedy byłam sama, zupełnie świadomie. Mogłam mieć pewnie w tym czasie wiele relacji, ale ja już siebie poznałam, poznałam swoje schematy, poznałam swoje programy, zaczęłam trzymać standardy, zaczęłam obserwować.
Dzięki bolesnym doświadczeniom Anna Wendzikowska przeszła ogromną przemianę. Dziś jej radar na facetów działa bezbłędnie, a gra w udowadnianie swojej wartości to dla niej zamknięty rozdział.
Jak wchodziłam na randki, byłam w stanie w jedną, dwie, maksymalnie trzy rozpoznać, że to po prostu nie jest to, ja nie chcę tracić czasu i już nie gram w grę, że będę udowadniać swoją wartość.